Rok Caritas

Pomoc dotarła natychmiast - rozmowa z dyrektorem katowickiej Caritas

Caritas Archidiecezji Katowickiej

"Jeśli coś przyczyniło się do zwiększenia liczby ofiar, to na pewno pogoda - mówi KAI o sobotniej katastrofie w Katowicach ks. Krzysztof Bąk, dyrektor katowickiej Caritas. Jego zdaniem część osób straciła życie z powodu wychłodzenia.

Katowice, 29.01.2006

“Jeśli coś przyczyniło się do zwiększenia liczby ofiar, to na pewno pogoda - mówi KAI o sobotniej katastrofie w Katowicach ks. Krzysztof Bąk, dyrektor Caritas Archidiecezji Katowickiej. Jego zdaniem część osób straciła życie z powodu wychłodzenia.

KAI: Jak szybko katowicka Caritas zaoferowała pomoc ofiarom sobotniej katastrofy?

- Już około godziny 22.30 przyjechałem na miejsce wypadku. Akurat wynoszono zmarłych na noszach. Żywych osób tam już nie było. Jak się później dowiedziałem, ostatniego rannego wydobyto o godzinie 22. Na terenie hal przebywałem do godziny drugiej. Byłem pełen podziwu dla sztabów ratunkowych. Policja, wojsko i straż pożarna zachowały się wyjątkowo ofiarnie. Wśród pracujących byli też nasi górnicy z łopatami i kilofami. Duży wysiłek w akcję ratunkową wkładali lekarze i sanitariusze.

KAI: Czy rodziny poszkodowanych były obecne na miejscu?

- Prawdopodobnie oczekiwali na wiadomości w innych pomieszczeniach. Nikt nie chciał przeszkadzać na “pierwszej linii frontu”. Wszyscy to przeżywali bardzo emocjonalnie.

KAI: Akcja przebiegała sprawnie?

- Trudno mieć do kogokolwiek pretensje. Uczestnicy akcji zasługują nawet na podziw. Jeśli coś przyczyniło się do pomnożenia ofiar, to na pewno pogoda. Dużą rolę odgrywał mróz. Część osób straciła życie z powodu wychłodzenia.

KAI: W związku z mrozem Caritas zorganizowała noclegownię dla ofiar?

- Otworzyliśmy dla nich nasz dom pomocy przy ulicy Harcerskiej. To było najbliżej zdarzenia. Mieliśmy przygotowane posłania, gorąca herbatę i posiłek. Później okazało się, że to nie było potrzebne, bo ofiary wypadku mogły przenocować w hotelu, który jest na terenie hal wystawowych.

KAI: Pomoc Caritas to także pieniądze dla poszkodowanych.

- Już zadeklarowaliśmy 300 tys. zł., ale ta kwota na pewno się zwiększy. Jak słyszałem, wiele diecezjalnych oddziałów w Polsce zbiera środki dla naszych poszkodowanych. Uruchomione jest centralne konto, ale w całym kraju można wpłacać środki na konta lokalne. W poniedziałek rano przekażę pierwszą pomoc bezpośrednio. Mam już listę poszkodowanych oraz miejsca ich pobytu w szpitalach. Dotrę do chorych, na pewno potrzebują środków na leczenie czy transport dla swoich bliskich. Pieniądze przekażę rannym, albo ich rodzinom. To będzie pomoc doraźna w szpitalach. Później środki przekażemy rodzinom zmarłych.

Rozmawiał ks. Marek Łuczak